Relacja z wyjazdu do Argentyny
(lipiec-sierpień 2009)

Już jesteśmy zdecydowani. Nasz wyjazd zaplanowaliśmy na 10 lipca, lecz na chwilę obecną nie mamy jeszcze nic załatwione.

Wyjście na papierosa podczas dłuższego postoju, jakieś 50 km przed Saltą w okrutnej porannej ciemnicy rozwiało moje złudzenia co do tego czy będzie ciepło...

Kolejny dzień przyniósł kolejne atrakcje. Zapewne istnieją ludzie, którzy będąc na wakacjach wstają koło dziewiątej, jedzą śniadanie przy stole jak cywilizowane istoty, wybierają się potem na jakieś zwiedzanie przerywane piwkiem a już z pewnością godziwym obiadem i wracają do hotelu na kolację, po której oddają się indywidualnym rozrywkom w podgrupach...

Cóż, pisząc wczoraj wieczorem, że dnia dzisiejszego dziać się będzie sporo nie sądziłam, że moje słowa będą mieć proroczą moc. A jednak…

Nasz wyjazd dobiega końca. Dziś przed nami ostatnie lekcje, ostatnia milonga. Trochę żal opuszczać to miasto. Jeszcze tu jesteśmy ale za moment niemal będzie to już taki nasz prywatny „Raj Utracony”.